niedziela, 4 listopada 2012


bursztyn

musiały minąć zbiory. światło załamuje się inaczej, jest jak krzyk
żurawi - prawie materialny, niemal w tym języku. jezioro przekłada je
na warstwy, praży każdą z osobna, w głąb - czernieje.

są miejsca, gdzie dotarło i nie wypłynęło nigdy więcej - ciemne,
gładkie kamienie i skrzela, skrzela, które przechowują echa:

mała muszko, słońce jest gęstym syropem, lepi powieki.
uważaj, już odkłada się w tobie –



``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
tekst pisany - kiedy? Chyba podczas majowej sesji, coś koło tego, jako wprawka, żeby się nie wywnętrzać tylko o sobie. Dosyć miałam tych całek, fizyk, nawet załamywanie światła tu wrzuciłam, żeby o nim nie myśleć zbyt często. Dostałam potem śliczny prezent na urodziny od M. - właśnie z bursztynem. Ot, czasami się opłaca pisanie nie o sobie ;)

Wierszyk dostał nawet wyróżnienie w II OKP "O jabłko Damiany" w Białym Borze - jedyny konkurs, na który nie musiałam się wybierać na drugi koniec Polski. Samej miejscowości nie dałam rady zwiedzić, za późno przyjechałam i cała zmokłam. Pogoda była wyjątkowo paskudna i jakoś straciłam ochotę na spacery, w zamian poszukałam czegoś do suszenia rzeczy. Za to na samej imprezie poznałam świetnych ludzi - Dorotę Ryst, o której dopiero później dowiedziałam się, że prowadzi Salon Literacki, Agnieszkę Marek, Lecha Lamenta z żoną. Dali mi kopa, żeby zacząć coś ze sobą robić. Nie jestem raczej zbytnio towarzyska, a jeśli już, to wybiórczo, i chyba takie właśnie wrażenie po sobie zostawiłam. No nic, postaram się zrehabilitować w czasie nieokreślonym, może nawet czynię pierwsze kroki.
Obawiałam się napuszenia albo siedzenia jak w zoo, ale nic takiego nie było, wręcz przeciwnie, a kiedy pod koniec wystąpił Andrzej Garnczarek z zespołem, to już mi się zupełnie rzewnie i przyjemnie zrobiło. Publika potrzebowała trochę czasu, żeby się rozgrzać. Zastanawia mnie, czego jest to wynik - tego, że faktycznie im się nie podobało, czemu raczej przeczy późniejsza owacja, czy raczej tego, że sama muzyka niemodna i w obliczu wierszy, nastroju, świateł, taka zwyczajność wydawała się nie na miejscu? Wydaje mi się, że słowo 'poezja' dziwnie usztywnia ludziom kręgosłup, chociaż może jestem trochę niesprawiedliwa dla tych, którym faktycznie się nie podobała taka muzyka. Jaka? Odsyłam do przesłuchania Garnczarka. Na szczęście później na kolacji było już zupełnie sympatycznie i luźno. Stwierdziłam podczas niej, że wbrew moim nadziejom chyba nic nie czytam. Nadrabiam.
Mimo wszystko najbardziej zapamiętam chyba pana w czerwonym dresie, którego spotkaliśmy pod przystankiem we wskazującym stanie. Przetransportował się potem magicznie do sali, w której było ogłoszenie wyników, dosiadł, wziął dużo darmowego wina na zapas i tym głośniej klaskał, im więcej wypił, na prawdę, chciałabym, żeby kiedyś mnie ktoś tak klaskał - i żeby jeszcze szczerze ;)

2 komentarze:

  1. Gratulacje z okazji Jabłka, fajnie, że mogłaś pojechać na finał, finały czasami są spoko.
    Oraz gratulacje z okazji Malowania Słowem, prześlicznie wszystkich zmiotłaś :)
    A wierszyk lubiłam w maju, w czerwcu lubiłam i teraz też lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D akurat mi się poszczęściło. W malowaniu finał jeszcze fajniejszy, było warto sobie odgrzać tyłek w pociągu. Mam wrażenie, że jestem jak takie dziecko, któremu wszystko się podoba, bo nowe ;)
      a wierszyk też lubię, o dziwo, rzadko mi się to zdarza w swoich. Tym bardziej dzięki

      Usuń