środa, 21 listopada 2012

.



alzheimer

koniec

czasami traci wrażliwość. strzepuje dźwięki z klawiszy, kładzie
to na karb. zmęczenia nawarstwiają się i puchną w głąb - jakby
wdychał piasek i chciał skrzesać z niego sen, ten nienazwany lęk.

śni obce ciało, ale bez słów, jeszcze nie. kim się zanurza, kto rozpycha
dotykiem wodę? wokół jest ciemno i jednakowo słono, dudnienie rozrasta się.
zanika w pępku - chociaż nikt nie wyjaśnił granic i troska przepływa
wszędzie. budzi się i nie pamięta. jeszcze nie.


początek

cierpliwie chowa szklanki, rozbija lustra - nie ufa obcym
odciskom palców. zaczyna gubić twarze. pamięta inne
i coraz więcej śpi. już wie. tłucze głową o ścianę.

jak cicho, jak rytmicznie, jak od wewnątrz w brzuch.



`````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Tak się zbieram i zbieram, żeby napisać coś o tym, że wierszyk wygrał Malowanie Słowem, ale jestem zawalona rzeczami zupełnie niepoetyckimi (czyt. koło z mechany), przez które mam niepoetyckie zakwasy w mózgu. Na szczęście ktoś już to zrobił lepiej - odsyłam do artykułu Doroty Ryst, z którą znowu miałam przyjemność się zobaczyć, i nie jest to forma grzecznościowa ;) http://salonliteracki.pl/portal/publicystyka/5-swiata-widzenie/564-malowane-nie-tyko-slowem
Ewenementem było dla mnie to, że dojechali wszyscy, chociaż laureatów było dużo i chyba z każdego zakątka Polski. Zdołałam też zaskoczyć sama siebie - byłam przekonana nieodwołalnie, że Stachurę owszem, jestem w stanie strawić, ale tylko w piosenkach i w nie za dużym stężeniu. Szczerze mówiąc nie wiem, co się ze mną stało podczas spektaklu (Stachura, czyli list do pozostałych), ale było warte każdych odleżyn w pociągu, skoro zdołało wzruszyć taką zatwardziałą, techniczną babę.
Z mieszanymi uczuciami zostawiło mnie bycie żurem w konkursie jednego wiersza. Za szybko, zbyt pobieżnie, powierzchownie, sama nie wiem. Podejrzewam, że czasami tak to się po prostu odbywa, ale wolałabym o tym nie wiedzieć.
Nocne rozmowy poetów były za to przesympatyczne, szczególnie z Pawłem Podlipniakiem, którego nie podejrzewałam o takie poczucie abstrakcyjnego humoru po lekturze jego wierszy (btw - spotkanie autorskie w Gdańsku też miał przesympatyczne) i panią Krysią Mazur, która jest tytanem pracy i dopilnowała podczas konkursu chyba wszystkiego. Tak czy inaczej, jak znowu mi się zbierze na pisanie, to powysyłam gdzieśtam, a na razie rozbijam się po warsztatach literackich i spotkaniach autorskich. Napiszę o tym, kiedy nie będę miała na głowie wszystkich całek świata. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz